środa, 20 stycznia 2016

Epizod: 3. – Pocałunek..

Malik rzucił się na łóżko. Było miękkie i cholernie wygodne, a pościel pachniała nowością i lawendą. Jego twarz wyrażała najpierw błogostan a potem nie pokój. Podniósł się do siadu i spojrzał na Altaïra. Mężczyzna grzebał w szafie po chwili wyciągnął świeżą bieliznę w czarne kropki.
–          Hm? Mogę zająć to łóżko, prawda? – Zapytał, a jego współlokator i opiekun w jednym uśmiechnął się figlarnie i wszedł do drugiego pomieszczenia.
–          Jasne… – Mruknął Altaïr i zamknął się w łazience.
Malik rozejrzał się z ciekawością po pokoju. Był on granatowy z jedną ścianą pomalowaną na odcień jasnego fioletu. Było tam okno, a pod nim zaś dwie łączone komody.  Na jednej z nich stały różne zdjęcia młodego Altaïra i jakiejś nastolatki. Po lewej stronie były łóżka, na których była niebiańsko wyglądająca pościel w czarne serca i zielone grochy. Obok drzwi na korytarz było jeszcze drugie przejście do przestronnego aneksu kuchennego. Na lewo od drzwi wejściowych stała duża, wysoka szafa, która mieściła w sobie wszystkie ubrania. Po prawej stronie były wrota do łazienki. Malika jednak zaintrygowały zdjęcia. Wstał ze swojego posłania i dotknął palcami czarnej ramki. Po chwili wziął jedno z nich do ręki przyglądając się zakochanej parze. Na zdjęciu była młoda, śliczna dziewczyna. Miała ciemnobrązowe włosy i czarne jak smoła oczy. Do tego ubrana była w zielonkawą sukienkę z białym paskiem. Do tego na jej szyi lśnił krwistoczerwony, śliczny naszyjnik w kształcie krzyża. W pierwszej chwili Malik tego nie zauważył, ale po chwili zrozumiał, że ta jest lub była templariuszem, bo wisiorek ewidentnie wyglądał jak ich krzyż. Od tyłu obejmował ją Altaïr i wyglądał na naprawdę szczęśliwego. Miał na sobie koszulę w zieloną kratę i czarne dżinsowe spodnie.
–          Maria…
            Mężczyzna podskoczył słysząc głos za swoim uchem. Altaïr stał za nim i przez chwilę wpatrywał się w zdjęcie trzymane w jego dłoni.
–          Co? – Malik odwrócił się przodem do niego. Zerknął mu w oczy i spostrzegł smutek w nich.  Natychmiast odstawił zdjęcie na blat komody.
–          Nazywała się Maria. – Rzucił pusto, bez emocji Altair. – Tak, to moja była dziewczyna.
–          Ja nie chciałem… Nie wiedziałem… – Mruknął nie pewnie Malik i spojrzał w jego brązowe oczy rumieniąc się lekko. – Nie musisz o tym rozmawiać, jeżeli nie chcesz… – Szepnął i zwiesił głowę, rumieniąc się mocno. Altaïr spojrzał zaskoczony na niego. Przez przebitki smutku widział radość w tych oczach.
–          Jeżeli cię to ciekawi, mogę Ci opowiedzieć o niej… W sumie nic mnie to nie kosztuje, prawda? – Spojrzał na niego z podrywającym uśmiechem.
–          Nie wiedziałem, że byłeś z templariuszką. – Rzucił, gdy a Altaïr wrócił z łazienki znów podchodząc do szafy i otwierając ją. Po chwili namysłu wyciągnął z niej długie czarne spodnie. Mężczyzna wrócił do miejsca, w którym był przed chwilą.
–          Dawne dzieje! – Odkrzyknął z toalety, a jego mina spoważniała na chwilę.
–          Miałeś kogoś jeszcze potem? – Zapytał cicho Malik bawiąc się rzemieniami przy swojej zbroi. – Bo widzę tu tylko jej zdjęcia. W ogóle Ile miałeś lat, gdy…
–          Może… – Mruknął spokojnie mężczyzna. – Ale nigdy to już nie było to samo… – Westchnął cicho. – Miałem szesnaście lat, gdy poszedłem z nią pierwszy raz do łóżka. Czy ją kochałem? Cholernie! Zabiła się trzy miesiące później. ABSTERGO ją zniszczyło. Gdy Ci ludzie dowiedzieli się o tym, że jest w ciąży ze mną kazali jej wybierać, życie bez dziecka, albo śmierć. Wiesz, życie za życie… Jednym słowem aborcja albo ona. Wiem, brzmi to okropnie, ale jak już się pewnie domyśliłeś była templariuszką. Dziecko przeżyło dzięki nowoczesnej technologii. – Mruknął smutno Altaïr, a jego oczy pociemniały z żalu. Pokręcił głową odganiając smętne myśli. – Ale nie mam z nią kontaktu. W sumie… – Zastanowił się przez chwilę. – W życiu mi nie przyszło do głowy, że Maria może być templariuszem, a ABSTERGO zabierze mi córkę1. Mało tego, dowiedziałem się o tym, że jest w ciąży, gdy przyszła do mnie zalana łzami. – Mruknął, a następnie westchnął cicho. – Co jakiś czas otrzymuje informacje, zdjęcia o tym co się dzieje z moją córką. Zawsze mogę ją odbić, jakby coś szło nie tak. Wiem, że mi tego pewnie nigdy nie wybaczy, ale kocham to dziecko. W końcu to moje maleństwo… – Uchwycił jedno ze zdjęć i podał je Malikowi.  Była tam dziewczynka o długich brązowych włosach i czarnych oczach.
–          Wygląda jak matka, a zarazem ty… – Mruknął i uśmiechnął się. Dziewczynka siedziała na huśtawce, kołysana przez starszego mężczyznę.
–          Wiem – Zaśmiał się Altaïr i zrobił miszmasz na głowie Malika, który zdenerwował się lekko. Odstawił zdjęcie i po prawił sobie włosy. Westchnął i zadał kolejne pytanie.
–          Długo się znaliście z Marią?
–          Osiem, może dziewięć lat.
–          W jakim wieku jesteś, Altaïrze? – Zapytał Malik i usiadł zaskoczony na łóżku wpatrując się w mężczyznę zdezorientowanym i osłupiałym spojrzeniem.
–          Dwadzieścia sześć, a co? – Mężczyzna spojrzał na Malika.
–          Nic, ciekawość. – Stwierdził, a Altaïr ponownie przemierzył pokój. Tym razem podszedł do drzwi i zamknął je na klucz.
–          Poza tym z krwi templariuszy i Assasinów jest wielu ludzi na całym świecie. Są oni mniej lub bardziej powiązani z naszymi organizacjami, a właściwie „szkołą” i wytwórnią „farmaceutyczną”. – Altaïr opadł na chwilę na łóżko i podparł się o nie łokciami. Po chwili jednak zaczął rozwiązywać rzemyki, jakimi był upięty jego pas, po chwili rzucił go w stronę swojego łóżka. Następnie zdjął również górę swojej zbroi, zostając w samym białym t-shirtcie i spodniach. Następnie pozbył się i tego, po czym ruszył w kierunku łazienki mając na sobie jedynie ciemne bokserki. Miał seksownie umięśnione ciało i lekko opaloną skórę. Widać było, że nie jest Włochem. Nie tylko z powodu koloru skóry. Miał też inny akcent. Malikowi zdawało się, że poznał Altaïra już wcześniej, ale nie miał zielonego pojęcia gdzie to mogło się wydarzyć. Patrzył za nim przez dłuższy czas, aż ten się nie odezwał swoim niskim, seksownym tonem głosu: – Idę się umyć… – Widząc, jakim spojrzeniem obdarza go Malik, Altaïr stwierdził: – Chodź ze mną…
–          Co? – Mężczyzna spojrzał na niego nie przytomnie. Altaïr podszedł do niego i pochylił się nad nim.
–          Chodź ze mną Maliku.. – Zamruczał, a na jego policzkach pojawił się mocny rumieniec. Czuł się bardzo odurzony zapachem drugiego mężczyzny. Czuł się również dosyć dziwnie i na wszystko co święte, nie wiedział co się dzieje! Z jednej strony chciał, tak bardzo chciał iść z nim, a z drugiej…
–          Znów sobie ze mnie robisz jaja? – Ocknął się z tego dziwnego letargu.
–          Co? Nie! Nie… Ja… – Zaczął się tłumaczyć, ale czarnowłosy mu przerwał.
–          Nie! Nie tłumacz się! Nie pójdę z tobą, nigdzie! W ogóle nie chcę mieć z tobą nic wspólnego! Poza tym mam żonę! – Skłamał dziko czerwieniejąc na i tak już rumianych policzkach. Altaïr wycofał się szybko do łazienki.
–          Mogłeś mówić od razu. – Syknął głośno i trzasnął drzwiami. Malik prychnął i podkulił nogi pod siebie i ukrył twarz w dłoniach. Przekręcił się na bok i wydał z siebie nie z artykułowany dźwięk, przypominający trochę wkurwionego na swoją głupotę Kurlika. Kurwa… Cicho westchnął, a później usiadł i zdjął górną część swojego odzienia. Spodnie również wylądowały na łóżku. Po chwili był już nagi jak go Pan Bóg stworzył. Bez większego zastanowienia wszedł do łazienki. Standardowa łazienka. Po lewej prysznic, obok umywalka nad nią duże lustro, a naprzeciwko ubikacja. Ciemno zielone kafle na ścianach, ładnie komponowały się z tymi na podłodze. Altaïr stał zamyślony tyłem do niego pod prysznicem. Malik wszedł pod natrysk i westchnął. Wtulił się w plecy mężczyzny. – Co na to twoja żona? – Szepnął zirytowany mężczyzna, stojąc jednak w miejscu.
–          Nie ma jej… – Szepnął Malik i ucałował ramię Altaïra, na co ten skrzywił się lekko. – Można powiedzieć mała rekompensata za to, że byłem na ciebie wściekły.
            Altaïr odwrócił się przodem do niego i pocałował go namiętnie. Oplótł go w pasie i przycisnął do szklanej ścianki prysznica. Oczy Malika rozszerzyły się w szoku, ale po chwili zamknęły się, a sam mężczyzna oddał mu pocałunek. Przechylił swoją głowę w taki sposób by jego wargi idealnie skomponowały się z tymi należącymi do Altaïra. Ich języki tańczyły w dzikim tańcu namiętności przez jakiś czas. Ciepła woda spływała po plecach starszego mężczyzny z mocą. Jakby chciała pchnąć ich bardziej w swe ramiona. Para unosiła się, dając uczucie nie wyobrażalnego ciepła. Malik jęknął, gdy wyższy z nich wsunął kolano między jego uda. Szczerze mówiąc, tylko silna wola powstrzymywała Malika, aby nie ocierać się o niego jak kotka w rój.
–          Co my robimy? – Szepnął.
–          Całujemy się…
***
             Malik ocknął się rano. Był zaspany i cholernie zdezorientowany. Przez chwilę nawet nie wiedział gdzie jest. Po czuł dotyk na jego ramieniu. Altaïr… Przypomniał sobie mężczyzna ziewając głośno. Chciał iść do łazienki, ale zwyczajnie nie mógł. Ręce Altaïra zsunęły się niżej na jego tors ściskając go mocniej.
–          Altaïr, muszę do łazienki. – Szepnął. Poczuł jedynie usta na swoim karku. Ten tylko objął go mocniej i spał dalej. Kolano wsunął między jego uda, przyciskając je do porannej erekcji wy budzonego mężczyzny. Bomba! Muszę się jakoś wyplątać! Czuł się upokorzony i wściekły. Miał cholernie dziwny sen. Śnił o tym, że uprawia seks z Altaïrem. – Ej… Muszę się wysikać! – Skłamał umiejętnie, ale silne ramiona wciąż go trzymały. Sam nie wiedział ile tak leżał, ale po jakimś czasie znów zasnął.
***
            Obudził go gorący pocałunek. Malik uchylił powieki i wpatrywał się zaspanym spojrzeniem w twarz przed nim. Był to oczywiście Altair. Mężczyzna rozchylił mu usta i wpełzł swoim językiem do środka, całując go bardziej namiętnie. Malik jęknął cicho i oddał pocałunek. Nagle usta zniknęły. Otworzył oczy i westchnął. Tym razem Altaïr był ubrany w ciemną bluzę z kapturem orła i białe spodnie.
–          Wstawaj śpiochu musimy iść. Dzisiaj zostaną przydzieleni nam uczniowie, a jutro rozpoczynamy zajęcia.  – Wymruczał mu do ucha i przygryzł je delikatnie. – Co prawda ustalasz grafik zajęć sam, ale musisz się stawić w najbliższą godzinę po klasę.
–          Wieeem… – Jęknął Malik i usiadł na łóżku.
–          I jak się spało? – Zapytał Altaïr.
            Mężczyzna wziął granatową bluzę z kapturem orła, ciemne rurki i białe, męskie reeboki. Poszedł do łazienki zostawiając uchylone drzwi, żeby słyszeć brązowowłosego.
–          Dobrze… – Stwierdził i poszedł się umyć. – Ile mam czasu na wszystko?
–          Czterdzieści minut. – Rzucił Altaïr bawiąc się telefonem. Mężczyzna zdawał się być zamyślony, a Malik nie chciał naciskać. Już i tak zbyt dużo wyciągnął od niego. Wszedł pod prysznic i umył się szybko pod chłodną wodą. Po chwili ubrał się i wyszedł z łazienki.
–          Gotowy? – Uśmiechnął się lekko, a Altaïr pokiwał głową. Włożyli jeszcze buty i wyszli. Malik zamknął drzwi i rzucił klucz do przyjaciela? Kochanka? Sam nie wiedział jak to określić. Na podwórku stało już kilka podzielonych grupek. Niektóre miały pięć, inne cztery osoby. Malik modlił się, żeby żadna piszcząca nastolatka mu się nie trafiła do klasy.
…******…
Córkę1 - Wiem, że Altair miał syna, ale potrzeby opowiadania – Rozdział: 3.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Tyle was było: